poniedziałek, maja 11, 2009

Żywioł

Dziś stałem się nadaktywny, a wszystko przez siły przyrody, które skutecznie zaćmiły mi widok na książki, a przy świecy - choćby największej, to można co najwyżej.... (sami wiecie... :P). na szczęście komputer ma baterię - więc w przerwach dostawy prądu mogę się odstresować :)

No więc podzielę się jeszcze jednym spostrzeżeniem - tym razem znowu o żywiole wody i wiatru. Jak pojawiła się burza - znowu, ni stąd, ni z owąd, to z okna domu nie widziałem końca dachu garażu.... Przypomnę widok...


...a więc nie więcej niż 10m... naprawdę odlot. Bardzo żałuję, że utopiłem telefon z aparatem, a normalnego cyfrowego nie posiadam (choć aż dziw bierze, że przez ponad półtora roku wytrzymałem).

Miałem to szczęście, że domek stoi za wzgórzem, więc wiatr - jak się rozpędził - przeszedł górą (ponad dachem) - bo tak, to już bym pewnie miał domek wodny na środku jeziora... Boję się tylko, że od podłogi mogłaby mi wilgoć podchodzić... :P

m.

PS: wracam, bo znowu przywrócił prąd :D

0 komentarze: