czwartek, listopada 13, 2008

London okiem Galla Anonima (aka Hiszpana Słonego)

Zgodnie ze starą świecką tradycją, na wyjazdach wypoczynkowych człowiek nie powinien zapierdzielać jak mały samochodzik, tylko wypoczywać. I jakkolwiek wiele osób tego nie rozumie – bo przecież trzeba zobaczyć te sto pięćdziesiąt tysięcy muzeów, teatrów, eventów i *** wie co jeszcze (pod kropkami można wstawić, co się chce – może być „Bóg”, może być xxx :P). No ale – do rzeczy – w Londynie powyższej praktyki niestety nie wcieliłem w życie – bo i warunków ku temu nie było...



Tak więc, w pierwszy wieczór gadaliśmy


w drugi wieczór gadaliśmy (choć mniej)


w trzeci wieczór gadaliśmy (podobnie jak w drugi dzień)


a w czwarty piliśmy piwo :)



...i tak to sobie zleciało :P

Poza tymi wyczerpującymi czynnościami trudniliśmy się też zawodem o wdzięcznej nazwie „kiper hamburgerów”


Poza tym zwiedziliśmy od środka, z dołu i z boku centrum europejskiego krachu finansowego (czyli Canary Wharf – tzw. moje wymarzone miejsce pracy... :P)







Zwiedziliśmy też wspólnie Farnbra (między innymi w sklepie i Macu:P)







...a w ostatni dzień sam zwiedzałem Londyn... Porobiliśmy też mnóstwo fotek typu Robert Biedroń i inne Jole Rutowicz (które zachowam na dysku komputera w postaci zaszyfrowanej :P)– i tyle z tego. :)

To tyle kronikarsko, o własnych przeżyciach i spostrzeżeniach w notce kolejnej...

m.

Niezły wynik

Wg mojego licznika w dniu dzisiejszym miało miejsce wejscie na bloga numer 5000 :) i to zaczynając tylko od 1 stycznia br. :) prawie jak nasza-klasa :)

m.

wtorek, listopada 11, 2008

Po wyprawie

Wyprawa się udała, nawet bardzo, o szczegółach hiszpana, syczących pierdnięć, zdrowej beyonce i miejscach, w które nie warto zaglądać - w wolnej chwili :)

m.

PS: czemu nikt nie klika??!!??