sobota, grudnia 08, 2007

Wigilia w PANie

W sobote rano, w jednym z pokoi, w trakcie cosobotniej inspekcji, udało nam się sfotografować taki oto arsenał...


W zasadzie cały dzień minął na przygotowaniach do Wigilii w PANie. Pracowali wszyscy – no, powiedzmy, prawie wszyscy. Niektórzy gotowali...


... inni służyli jako służby outsourcingowe wykonując czarną robotę...


... a inni jeszcze w ogóle nic nie robili – udając że przygotowują... :P




W ogóle, niektóre stroje wprawiały wszystkich w bardzo świąteczną atmosferą (see da teeshirt!!!)...


W ogóle, w ciągu ostatniej godziny robota naprawdę zaczęła palić się w rękach...





... a niektórym sprawiała też niekłamaną przyjemność.


Zresztą – rezultaty też przeszły najśmielsze oczekiwania największych optymistów :)



W ogóle, cały event był niezły – i nawet kolędy leciały. Co prawda, albo takie z wrzuty.pl (profanacja do potęgi entej), albo takie śpiewane przez BSB (dla niewiedzących – tak tak – BackStreet Boys – tutaj no comment) – ale były.



A na sam koniec ujawniła się piękna cecha charakteru naszych PANowskich kobiet (ponoć w genach to mają...), co wywołało normalne zachowanie mężczyzn. Osohozi?? Panie w tle, Panowie na pierwszym planie...


A na sam koniec niektórym to w ogóle zebrało się na jakieś strasznie poważne rozmowy...



m.

I jeszcze parę wigilijnych fotek - bez komentarza :)









piątek, grudnia 07, 2007

Piątek, czyli Luwr troszkę inaczej.

W piątek nie było aż tak deszczowo, toteż i Tuilieries wyglądały bardzo miło.


Oczywiście, jak już Tuilieries, to od razu Pont des Arts.



Po obiedzie Panteon...


... a na sam koniec wąskie uliczki i strusie w centrum Paryża (?!?!?!?).



Na sam koniec wycieczka do Luwru, gdzie oczywiście obowiązkowo Wenus...



... no a potem, Luwr w dziwnych pozycjach...





Jesteśmy nienormalni, tak, obaj dobrze to wiemy :P

m.

czwartek, grudnia 06, 2007

Dzień trzeci/ Mikołaj

W czwartek troszkę się rozpadało. A ponoć Mikołaj bywa łaskawy... Na szczęście, były takie schrony, jak Centre Pompidou, skąd północny Paryż nawet w deszcze prezentował się atrakcyjnie.



Wieczorem przebieżka po mieście (a w lafąfą Tshirty ze znaczkiem krokodyla kosztują 150 eur) i spacerek w kierunku punktu widokowego na Trocadero...


Potem pod wieżę...


... gdzie Bordeaux, rocznik bieżący („wciąż”) smakował jak najlepsze wino na świecie, a my z okazji Mikołaja „waliliśmy z koranu” i stawaliśmy się fotoamatorami.


Tam też erha „pozdrawiał znajomych. Na naszej klasie ma najwięcej”. Przy okazji, pobijał rekordy grubości warstwy ubrań, tudzież chciał sobie uczynić z Champs de Mars paryski wybieg mody...



A tego wieczoru na Polach Marsowych było jasno jak w dzień.




m.

wtorek, grudnia 04, 2007

Rhx a Paris - dzień pierwszy/Wtorek

Przyjechał do Paryża jeden ze współautorów słynnej „Ody do Dupy”.


I co? Ano, było cięzko – chyba nawet bardzo ciężko.

W pierwszy dzień udało się wyhaczyć wieżę...


... ogólnie rzut na Paris by night...


… I jazda pociągiem, żeby


... zdobyć w Auchan bagietkę...


i udać się na Repas De Dieux („Posiłek Bogów”).



Potem chwila kultury, czyli gazeta o Sarko...



Jeszcze parę fotek na La Defense,



następnie Sacre Coeur...


I tak – przez cały pobyt „nosiliśmy się na rękach”.

m.