niedziela, grudnia 06, 2009

Przyjaźń...





dzis demotywator własny. choć może to i motywujące. bez komentarza. w tle polecam puscić lacrimosę Mozarta i będziecie płakać jak bobry.

I tyle - znowu tydzień przerwy.

m.

poniedziałek, listopada 16, 2009

Cotygodniowy przegląd demotów

Jako, że ostatnio robię miliony innych rzeczy, a jednocześnie nie chcę zaniedbywać bloga – będę wrzucał najlepsze demoty ostatnich czasów. Dla tych, co nie wiedzą co to są demoty – polecam stronę demotywatory-kropka-pl. Ot, takie czarne figurki płaskie z białą ramką na zdjęcie u góry i białym podpisem napisanym Arialem na dole :) poza tym - ja je lubię, bo mają takie samo tło, jak mój blog :)

Komu się nie podoba – trudno – mój blog, ja decyduje. Editor’s choice jak zwykle będzie kontrowersyjny, ale moje kryteria są ostre – i planuję zamieszczać tylko hasła, pod którymi mogę się podpisać. No i czasami gołe baby będę :P na dobry początek kontrowersyjne – żeby dyskusję wywołać :)

Bo wiecie...

...dlatego też...


...choć z drugiej strony...


...co ciekawe...


Ale poza jakimkolwiek cieniem wątpliwosci, męskim sposobem jest...


...a wtedy...



i tyle na dzis :)
m.

PS: a w ramach PS pewna mądrosć indiańska :D

czwartek, listopada 12, 2009

Człowiek. Tylko czy aż?

Czas znowu trochę popisać – bo blog to nie perz, nie urośnie sam :) akurat siedzę sobie – zapewne po raz ostatni w tym roku – na włościach, kaloryfer grzeje, za oknem śnieg wali jak w Rocky IV (ten na Syberii) – a ja pod kocykiem, na włochatej skórze z owcy, na pięterku, na moim ulubionym łóżku klik klik klik – stukam w komputer :) obok browarek – nie za zimny, nie za ciepły – ot, taki chłodny jesienny wieczór. Jeszcze brakuje kominka i wesoło skaczących iskierek :)

Anyway – coś miałem napisać. Nawet ostatnio mi się sporo tematów zebrało, żeby popisać – ale jakoś tak zawsze jest coś do roboty. A to praca, a to obiad, a to TV (po raz pierwszy na stałe od 6 lat – ale abonentu nie mam zamiaru płacić :P) – i mija czas jak z bicza strzelił. No ale...

Jednym z tematów, który ostatnio dość mocno mnie poruszył, szczególnie w kontekście 1 listopada – to śmierć Jana Wejcherta. Może nie poruszyła mnie jakoś dogłębnie jego strata (bo poza tym, że wiedziałem kim jest, to niewiele więcej :P), ale poruszyły mnie wszystkie te komentarze po jego śmierci. Był obrzydliwie bogaty, ale jednocześnie nie spotkałem nigdzie ani pół komentarza dotyczącego jego bogactw. Owszem, mówili wszyscy o tym, że się dzielił, że mógł realizować swoje plany, że pomagał. Jednocześnie wszyscy mówią o nim jako o „założycielu koncernu ITI”, a nie jako „3 na liście najbogatszych Polaków”. Nikt nie mówi o jakichkolwiek jego nieczystych zagraniach w biznesie (a pewnie takie były, choć oczywiście nic o tym nie wiem), o tym że coś zrobił złego. I to wśród swoich – gdzie plota goni plotę, afera aferę, a każdy tylko patrzy, żeby komuś dopieprzyć. Wiem, że o zmarłych nie należy mówić niedobrze. Ale w tym przypadku wszyscy zupełnie odrywają od niego jego role społeczne, codzienne maski i funkcje, i widzą w nim tylko człowieka. Tylko, a może i aż.

m.

PS: wpis ot tak, na dobry początek. Pewnie trochę melancholijny, żeby pokazać niektórym, że też taki potrafię być :P

piątek, października 30, 2009

Reaktywacja po raz enty

tym razem z lekkiego uspienia - ale spróbuję co nieco popisać, żeby nie było, że się lenię. Na początek - pewien goodnews :)




m.

piątek, października 02, 2009

Mały demotywator, czyli słów kilka o zniewalających zapachach dla mężczyzn...

 

m.

wtorek, września 29, 2009

Udało się :)



m.

poniedziałek, września 28, 2009

Time is money :)

Niniejszym ogłaszam, że po ponad roku prowadzenia reklam na blogu udało mi się zarobić 99,50 USD. Oznacza to, że jeszcze tylko 50 centów – i majątek zostanie wypłacony w październiku :) na różnych rzeczach już zarabiałem w życiu (bez skojarzeń :P) – ale pieniądze za reklamę są wyjątkowo przyjemne :D

m.


PS: ciekawe, czy te 50 centów uda się zebrać do końca wrzesnia :)

środa, września 16, 2009

Znowu parę słów o sobie...

...tym razem kolejny raz wymądrzam się na łamach prasy. Artykuł pod filozoficznym tytułem „Kto za to zapłaci?” i opatrzony dziwnym obrazkiem można przeczytać m.in. w bieżącym wydaniu ComputerWorld.


Dla skomputeryzowanych – pełny artykuł pod niniejszym linkiem :)

m.

...choć i tak nic nie przebije tego :)

Jak zobaczyłem - to normalnie się wzruszyłem - jak pięknie i profesjonalnie wykonano plakat reklamujący kolejną październikową konferencję, na której mam wystąpić :)

zresztą - sami zobaczcie :)


m.

PS: na tej konferencji towarzystwo współwykładających jest naprawdę doborowe. Wsród prelegentów znaleźć można takich specjalistów, jak choćby mec. Tadeusza Piątka, Andrzeja Krasuskiego czy Elżbietę Murzyn :)

wtorek, września 15, 2009

Dni mijają, dni tygodnie, za miesiącem miesiąc leci...

Jest już chyba wszem i wobec wiadome, że ostatnimi czasy zostałem Matkiem Polkiem w mieszkaniu na Włodarzewskiej :) MAtkiem –Polkiem, czyli w wolnych chwilach sprzątam, piorę i gotuję... :)

MJ w kuchni

A tak poza tym - to jeszcze na pełen etat pracuję i zbawiam świat... No jokes – tak właśnie jest :P

No ale, jak już gotuję, to i zawieram nowe przyjaźnie... Tym razem chciałbym Was przedstawić Mister Czikenowi. Oto on – wyluzowany w swoim prywatnym jacuzzi – choć wygląda, jakby trochę stracił głowę przed obiektywem....

Mister Cziken
A teraz nawet pozbawiony gaci i z kaskiem na głowie...


i po łaźni fińskiej....


Jak widać, w wysokiej temperaturze Mister Cziken zareagował jak Lepper na władzę - zbrązowiał :P

na szczęście dorzuciłem mu parę pysznych kartofelków - i było gites :)



No w każdym razie, skoro zniszczyliśmy Mister Czikena – toteż przyszło nam zapłacić za to słony rachunek...



I tak to ostatnio życie płynie.

m.
PS: do wielkiej Włodarzewska A.D.2009 Party pozostało niecałe 120h!!!!

piątek, września 11, 2009

En Suisse

Dzisiaj trochę inny układ – bo nie mam zbytnio czasu, żeby przygotowywać specjalną relację. Po prostu – zdjęcia random z opisem.

Oczywiście, gwoli wprowadzenia, wyjazd służbowy do Zurichu. A w zasadzie to do Genewy - bo tak wyniało ze wszystkich dokumentów - choć tym razem Genewa przybrała postać Zurichu :)
Po pierwsze, ostatnie zdjęcie wyjazdu, czyli parkowanie na valeta na lotnisku...



Po drugie, mój pokój hotelowy...




Po trzecie – co można znaleźć w sklepach, czyli wszystko for dummies :P




Po czwarte – Zurich oczami (na)turysty :)







(typowi Niemcy – poznać ich równie łatwo, jak Polaków zagranicą:P)




Po piąte – zegarki


(zegarek za 250k PLN...)



oraz eksponaty muzealne...




Po szóste – dziwactwa...


(gwoli ścisłości – dziwactwo to to kolorowe...:P)

Po siódme – mój hotel...





Po ósme – fajne jedzenie z toalety Pani Eweliny.... (ot, takie szwajcarskie zwyczaje :P)



Po dziewiąte – piwo (nie z toalety, nie siki:P)



Wreszcie po dziesiąte – widok z karuzeli (oczywiście obsługa to Polacy:P)




I tyle z relacji by było :)

m.