czwartek, października 09, 2008

Charles Pierre Baudelaire - Spleen II


Kiedy niebo, jak ciężka z ołowiu pokrywa,
Miażdży umysł złej nudzie wydany na łup,
Gdy spoza chmur zasłony szare światło spływa,
światło dnia smutniejszego niźli nocy grób;

Kiedy ziemia w wilgotne zmienia się więzienie,
Skąd ucieka nadzieja, ten płochliwy stwór,
Jak nietoperz, gdy głową tłukąc o sklepienie,
Rozbija się bezradnie o spleśniały mur;

Gdy deszcz robi ze świata olbrzymi kryminał
I kraty naśladują gęstwę wodnych smug,
I w mym mózgu swe lepkie sieci porozpinał
Lud oślizgłych pająków - najwstrętniejszy wróg;

Dzwony nagle z wściekłością dziką się rozdzwonią,
śląc do nieba rozpaczą szalejący głos
Jak duchy potępieńców, co od światła stronią
I nocami się skarżą na swój straszny los.

A w duszy mej pogrzeby bez orkiestr się wloką,
W martwej ciszy - nadziei tylko słychać jęk,
Na łbie zaś mym schylonym, w triumfie wysoko,
Czarny sztandar zatyka groźny tyran - Lęk.



Znów pozwalam sobie na mały cytat z literatury. Tym razem zupełnie niewymuszony sytuacją i nastrojem – ale tak po prostu, bo jest to jeden z elementów mojej nauki w liceum, który pamiętam do dziś. A imię jego Spleen 2, a napisany przez Charles’a Baudelaire’a. Dlaczego tak wspominam ten wiersz? Bo oczywiście za cholerę nie pamiętam o co w nim chodzi… Ano dlatego, że zawsze dobijała mnie interpretacja poezji na ocenę. Jakiś koszmar – i nie wiem, kto to wymyślił. Po prostu powiedzieć, co dokładnie autor miał n myśli. W tym przypadku chyba nic – choć Spleen 2 to ikona romantyzmu. A jednak – za łączną interpretację (a raczej – odtworzenie tego, co udało mi się przeczytać w czarnym podręczniku do polskiego w omówieniach wierszy) Spleena i Albatrosa – zaraz na drugiej lekcji w 3 klasie – dostałem minus cztery. To były czasy!!! :P

m.

środa, października 08, 2008

Nie możemy sprzedać polskiej ziemi, bo ziemia to nasza matka, a matki się nie sprzedaje...

Proszę, Ci którzy czytają bloga - nie dodawajcie na n-k zdjęć takich jak to...

Bo matki się nie sprzedaje...

m.

[UPDATED] - dla tych, którzy nie pojmują powodu mojej prosby - dosc szczegółowo starałem się to uzasadnić dwa posty temu...

wtorek, października 07, 2008

Jelonki na rykowisku (aczkolwiek bez gitary)

Ze sporym opóźnienie – ale w końcu udało się :) w ogóle – ostatnimi dniami śpię po 10h i mam wrażenie, że każde 10 min wyrwane mi z objęć morfeusza oznaczałoby dla mnie tragedię… więc chodzę spać o 23, a wstaję o 9…

Ale wracając do relacji… Jak już pisałem – sobotni poranek był naprawdę ciężkim przeżyciem. Szczególnie dla mnie. I to wcale nie chodzi o zakupy z Gosią :P, ale najzwyczajniej w świecie o stan ducha. A po piątkowej imprezie w stylu włoskim było z moich duchem naprawdę krucho.

No więc – najpierw śniadanie, na które w piątkową noc zarządziłem po 3 parówki dla każdego (jak już nieraz mówiłem – po pijaku nie pytajcie się mnie o nic – ani jak Wy jesteście po pijaku, ani jak ja :P). Co prawda na raty razem z niedzielnym śniadaniem – ale daliśmy radę :) potem paintball – ale najpierw trzeba było tam dojechać. Niby prosta sprawa – ale padł pomysł pojechania tam samochodem. Dalej ok. – przy czym było nas 6 osób.., No więc wymyśliliśmy (a w zasadzie to ja – oczywiście znowu po pijaku:P) takie rozwiązanie…



Paintball był niezły – w starej opuszczonej szkole (wyglądała jak kędzierzyńska jedenastka), piwnia, parter i pierwsze piętro. Po ostrzeżeniach bardziej zaprawionych w boju ubrałem się (a w zasadzie to wszyscy) jak na sybir – żeby mniej bolało kulką. No więc – dostawałem za każdym razem – i ani znaku nie miałem na sobie. Co prawda ja tam mocno gruboskórny jestem – a i odzieży na mnie było sporo – ale absolutnie zero bólu. To już pistolety na plastikowe żółte kulki (jak one się nazywały…?) strzelają mocniej. :) ale najważniejsze to to, że nasza wyprawa była najzwyczajniej w świecie klasycznym eventem teambuildingowym (cudna nowomowa:P) – co widać na załączonym obrazku

CzernyTeam jako Drużyna A


Zresztą – co do paintballu – spójrzcie, jak się dumnie prezentowałem :P normalnie – zdjęcie paszportowe :P



Po paintballu były piłkarzyki – i to była zabawa (przynajmniej dla niektórych) wcale niezgorsza niż paintball




Przed naszą CzernoTeamową imprezą dokonaliśmy jeszcze pewnej małej przeprowadzki, porobiliśmy foty na balkonie wieżowca z widokiem na centrum – i skonsumowaliśmy spaghetti ze słodki sosem bolońskim (takie rzeczy tylko w biedronce :P).






Poza tym Gosia musiała oczywiscie zaczepić biednego pieska o wyglądzie Davida Bowie (oczywiście o oczy chodzi :P)


a już w drodze powrotnej na nasze rykowisko odbyła się wieśniacka próba odsłuchania całej muzy z komóry Pauliny :P


No i nastał wieczór – a wraz z nim oczywiście obowiązkowo grill. Poza tym – jako, że impreza zapowiadana była jako opóźnione urodziny Zuzy (choć jubilatka sobie o tej deklaracji zapomniała :P – na szczęście my nie zapomnieliśmy :)) – więc oczywiście było chóralne odśpiewanie stolat i obowiązkowy torcik z tyloma świeczkami, ile ukończonych latek (tudzież – jak to powiedziała pewna Królowa Lodów :P – tyle świeczek, ile było w pudełku).



Potem impreza, na której działy się cuda. Krzysio lał po własnych rękach, po czym zrobił się czerwony jak burak



Mariusz co prawda po rękach nie lał ani sobie, ani Krzysiowi – ale jak zobaczył kolor purpury u Krzysia na twarzy – to z zazdrości zbielał jak papier.


Nasz zębograjek (zwany też później Synem Mokotowa:P) zaczął już nawet habilitację – mając ledwo inżyniera skończonego.


Dowiedzieliśmy się też wtedy o odstępstwach od normy w języku kaszubskim – a także omówiliśmy dogłębnie kwestie relacji pomiędzy różnymi kulturami (interracial matters). Część osób nie konsumowała żadnych używek – co też i widać na fotach :P


A na sam koniec Krzyś się obraził, że nie pozwolono mu iść posprzątać ogrodu :P



Piątek był już dniem całkiem spokojnym – jak zwykle grzecznie pożegnaliśmy się i na rozstaju dróg ruszyliśmy każdy w swoją stronę



m.

PS: A już na sam koniec – oczywiście nie odmówię sobie wskazania przykładu, że istnieją jeszcze na tym świecie kobiety idealne. Nie dość, że ładne, mądre, inteligentne – to jeszcze znają porządek tego świata i wiedzą, że ich miejsce jest…