piątek, października 19, 2007

Pierwszy miesiąc

Dzisiejszego dnia minął okrągły miesiąc, od kiedy po raz pierwszy pojawiłem się na 11-15 rue Lamande. Wzruszających podsumowań nie będzie, za to szampan wieczorem (tradycyjny Muscador, moja marka) jak najbardziej :P

M.

środa, października 17, 2007

Bohaterowie PANu – czyli kwiat tego kraju na paryskim bruku :P

Po wielu prośbach od czytelników, chyba nadeszła pora przedstawić współtowarzyszy broni :) Mam nadzieję, że nikt się bardzo mocno nie obrazi (poczynając od kolejności, przez krótki opis a na zdjęciu kończąc). Parę osób niestety nie pojawia się w moim arsenale zdjęć, więc niestety, niezbyt mogę się pochwalić ich wizerunkiem. W razie potrzeby – prosimy o przesłanie zdjęcia na adres po prawej :P Żeby nie było – że jest nam tutaj tak kolorowo – zdjęcia czarno – białe.


Adam
Człowiek, który przyjechał do Paryża podmuchać w kulki. Realizując własne plany gotów posunąć się do najohydniejszych szantaży. Przedstawiciele PW. Wewnętrzny 308.


Witek (zwany też „tym słynnym Witkiem”)
Na co dzień zajmuje się rurami, amator historii i zabytków wszelkiej maści. Kolejny reprezentant PW. Wewnętrzny (obecnie) 309


Justyna
Trochę na uboczu – aczkolwiek na imprezy przychodzi :) Pragnienie loda z McDonalds'a jest dla niej silniejsze niż wieczorna ulewa. Chwilowo członek personelu Ambasady Polskiej w Paryżu, poza Paryżem grzeczna studentka dwóch fakultetów.


Paulina (zwana czasem Pauliną od Kulek)
Na olbrzymi szacunek zasłużyła determinacją i przygodami w dniu (nocy?:P) wyjazdu na wesele. Fanatyk nutelli. Ekipa z SGH-u.


Agnieszka
Współtowarzysz prawnik. Fanatyk rowerów, sztuki w postaci obrazów (broń Boże innej:P, a już na pewno nie przedmiotów życia codziennego) i zdrowego jedzenia. Osoba o bardzo wygórowanych ambicjach i jeszcze lepszych ocenach :)


Arnika
Kobieta bardzo zaborcza (a przynajmniej sama tak twierdzi), jedyny przedstawiciel UMK. Stworzyła legendę „słynnego Witka”, przy okazji myląc mnie z nim :P.


Agata (znana również jako „Agata od biologii”, a ściślej – od genetyki)
W PANie mieszkała „od zawsze”, a nadal końca nie widać. Nie omija żadnej imprezy (wzorowy uczestnik). Czeka na moment, gdy po powrocie z pracy „na stole będzie stał obiad”.


Krzysiek
Miejscowy „nauczacz” (w języku gligli słowo to oznacza nauczyciela). Śpi mało, za kołnierz nie wylewa, a bigos najbardziej smakuje mu na krawężniku pod Simplem w towarzystwie miejscowej arystokracji. Ekipa SGH.

wtorek, października 16, 2007

Trochę o prawie...

Wobec braku zdjęć (między innymi dlatego, że nie odwiedza nas ostatnio Gosia od Dokarmiania :P), zamieszczam link do „bardzo ciekawego artykułu” dotyczącego określenia relacji różnych postaci zawinienia dłużnika przy niewykonaniu zobowiązania. Tak wiem – brzmi dość skomplikowanie – ale napisane dość prosto (a przynajmniej tak mi się wydaje:P).

Wobec faktu, iż autorskie prawa majątkowe przysługują tutaj pewnej instytucji (link po prawej :P), nie będę narażał się na zarzut korzystania z utworu bez zgody twórcy (dlatego m.in. tylko link, a nie proste skopiowanie całej notki). Dodam, że autorskie prawa osobiste przysługują autorowi bloga.

Przy okazji – tutaj odezwa do prawników wszelkiej maści oraz osób w jakikolwiek związanych z branżą teleinformatyczną – zapraszam do korzystania z wiedzy zawartej na blogu ITLAW. Przekazywana tam wiedza stanowi z pewnością ciekawy przykład na to, że nie zawsze regułki wykute na studiach są takie proste i oczywiste w praktyce.

M.

niedziela, października 14, 2007

Czy to tak było, czy nie było, czyli Fasolinki, Luwr i nocne Polaków rozmowy

Jak zapewne widać z poprzednich relacji zdjęciowych, nie wylewamy za kołnierz... W zasadzie nikt nie wylewa, a już szczególnie numer wewnętrzny 308 :)


Nie dość też powiedzieć, że przynajmniej wśród Polaków nic tak nie zbliża, jak wspólna konsumpcja w pokojach :)



Wiedzieliśmy o tym dużo wcześniej – ale dopiero impreza o temacie muzycznym Fasolki potwierdziła to w stu procentach. Dowiedzieliśmy się nawet, że są wśród nas byłe Fasolinki. Dwa dni później kolejna osoba przyznała się do kariery muzycznej (cztery lata w chórze...). Jednym słowem – haki na siebie mamy :)


Piątek zaczął się bardzo wcześnie (a przynajmniej dla mnie, bo niektórzy spali...), bo już o 6 40 (dodajmy, że poprzedni dzień się skończył o 2 50...; mamy wszyscy nadzieje, że Paulina doleciała do Polski...). Wykład – naprawdę cudny – z IP (czyli własność intelektualna) – i do domu. Odpoczęliśmy, na zakupy, obiad, i do Luwru na kolejne spotkanie ze sztuką...





Przez wielkie S. – aczkolwiek czasem dość kontrowersyjną


(dla niewtajemniczonych – ten obraz symbolizuje „stan błogosławiony”, a nie wstęp do dalszych igraszek:P).

Taka uwaga off – topic. Nawet jeśli zdjęcie niezbyt wam wyjdzie...


Zawsze są darmowe programy kochanego Google Inc. Oto, co z powyższym zdjęciem w ciągu minuty zdziałała darmowa Picassa.




Po rendez – vous ze sztuką, czas przyszedł na powrót. Jako, że Grant już czekał w lodówce – celem było szczęśliwe dotarcie do domu. W trakcie powrotu – rzecz niespotykana. Podążamy ulicą, korek (piątek wieczór, normalne...), aż tu nagle samochód – platforma (taki zwyczajny, z HDSem). Nagle dwóch gości w żółtych odblaskowych kamizelkach podkłada pasy pod samochód. Nawet nie zdążyliśmy wyjąć aparatu, a samochód (nad pasami) był na lawecie...





... a goście zabierali się za podczepienie kolejnego...



Osohozi? Goście mieli zbyt wiele mandatów... Podczepili, zabrali – i w ciągu mniej niż 10 minut 2 samochodów nie było na ulicy... Dwóch gości działało szybciej niż niejedna szajka samochodowa... Po 10 minutach mieli 2 samochody, które podążały w bliżej nieoznaczonym kierunku. Może kiedyś do Polski coś takiego zawita. Morał z tego oczywiści – szanuj prawo, albo płać... (dwóch obrotnych Panów na usługach Mairie de XVIIe Arrondisement de Paris zapewne stawki ma dotkliwe...)

Pod samym domem natomiast – cud motoryzacji...



Po powrocie – tzw. reunion, czyli mała impreza. Zapewne reszta mieszkańców naszego piętra nienawidzi nas już szczerze, ale miejmy nadzieję, że nie jest aż tak źle. No więc – oczywiście – znowu impreza na całego. Skończyliśmy o 2 30 (dość zmęczeni)..., zaczęliśmy o 22 30 – czyli „Nocne Polaków Rozmowy...).



U naszego PANa (w naszym PANie) mamy naprawdę bardzo dobry przekrój społeczeństwa polskiego po studiach. Kierunków multum, światopoglądów jeszcze więcej – jednym słowem – próbka (przynajmniej częściowo) reprezentatywna. Zaczęliśmy standardowo (czyli ni pies ni wydra, tudzież bardziej dosadne określenia), potem zeszło na gejów, związki, zdradę, miłość (i ślub), zaręczyny itp. Dowiedzieliśmy się ktoś jest bardzo zaborczy, kto pozwoliłby na obmacywanie swojej drugiej połowy w tańcu i wiele innych tajników wiedzy operacyjnej :) Dość dobrze omówiliśmy politykę, a na sam koniec obgadany został problem księży katolickich... Podsumowując – wszystko... Nawet jeśli nie wymieniono danego tematu – na pewno bardziej lub mniej bezpośrednio został on poruszony... Rozmowa była rzeczowa i merytoryczna...


... aczkolwiek i tak, trzeba było wypatrywać śledzącego nas układu...


Może i nie każdy to pamięta – ale aparat zapamiętał. Okazuje się, że na imprezie były nie tylko rozmowy, ale również tańce...


... rapowanie...


... i śpiewy..


Staraliśmy się wyglądać jak najbardziej naturalnie...




Na sam koniec – oczywiście temat muzyczny. Tym razem natchnieniem była kampania wyborcza. Kolejny raz okazało się, że Kazik Staszewski – nie dość, że błyskotliwy, to jeszcze na dodatek chyba staje się wieszczem narodu. Spójrzcie zresztą na tekst – albo posłuchajcie...

Buldog Kazik - V Rozbiór Polski

Sytuacja świata w roku 2008
Osiągnęła punkt krytyczny po kryzysie katyńskim
Przy dyskretnej aprobacie komunistów chińskich
Podpisano dokumenty porozumień berlińskich
Efekt rozmów był podpisany sympatycznym tuszem
Polskę dzielą między siebie Putin z Dablju Buszem
Przeczuwając, że zanosi się na 5 Rozbiór Polski
Przebudziły się jej dzieci - lud specjalnej troski

Czy to tak było, czy nie było, czy to tak było ?
Czy to tak było czy nie było, tylko się śniło ?
Czy to tak było czy nie było, jak to się stało ?
Czy to za dużo czy za mało ?

Czując, że gotuje się kolejny rozbiór Polski
Zgromadzili się Polacy - lud specjalnej troski
Bardziej tem, że Francja słowem Jacquesa Chiraca
Zapewniła, że nie będzie ginąć za miasta Kraka
Wobec takiej sytuacji Aleksander Kaczyński
Wyjątkowy stan wprowadził podejmując się misji
Na naradę w Ministerstwie jakim walczyć orężem
Przybył pan prezydent z żoną i pan premier z mężem
Co ciekawe - poparły ich wszystkie siły w kraju
Wobec zagrożenia stanąć umieli nawzajem

Czy to tak było, czy nie było, czy to tak było ?
Czy to tak było czy nie było, tylko się śniło ?
Czy to tak było czy nie było, jak to się stało ?
Czy to za dużo czy za mało ?

Zagrożenie zakończyło wszystkie waśnie, kłótnie, spory
Strach pokazał, że ten kraj nie jest tak bardzo chory
Wobec tego zagrożenia terytorium Polski
Podał rękę bratu prezydenta poseł Niesiołowski
Nad Bałtykiem niczem dawni bojownicy burscy

Pogodzili się ze sobą nawet bracia Kurscy
Oddziały samoobrony morskiej sformowali sprawnie
Nikt na świecie nie wie co mam w sercu na dnie
Bo myśli ten kto myśli, a nie myśli wtedy kto

To jednak to nie było, to nie było nie to
Tak jednak to nie było, co ty mówisz kobieto ?
To jednak tak nie było jak się wszystkim wydawało
Mało za mało, ale jeszcze trochę brakowało

Barykady oczekują na przybycie armii
Połączonych sił rosyjskich i amerykańskich
W ogniu bitwy o Mazowsze w prawosławnej cerkwi
Roman Giertych wziął za żonę wdowę po Kwaśniewskim

Najgroźniejsza sytuacja była sierpnia dnia 8
Gdy 3 armie się spotkały w okolicach Jatnego
Pod dowództwem komendanta Przemysława Gosiewskiego
Powstrzymano atak tam odwodu pancernego
Lecz niekiedy dzieje się też takie coś co boli
Colin Powell wziął ministra Dorna do niewoli
Kryzys został zażegnany przez rotmistrza Ziobro
Kontratakiem San Francisco wziął i Władywostok

Czy to tak było, czy nie było, czy to tak było ?
Czy to tak było czy nie było, tylko się śniło ?
Czy to tak było czy nie było, jak to się stało ?
Czy to za dużo czy za mało ?

Może to nadzieja zwykła była sprawiać cuda ?
Nikt nie wierzył, że atak na Moskwę może się udać
Ale ochotnicze hufce generała Leppera
Pokonały siły Rosji 4 do 0
Bramki bowiem na wyjeździe liczą się podwójnie
Chwały zatem nikt przy zdrowych zmysłach mu nie ujmie
Cała ta historia niesie morał i to całkiem spory
Świat zobaczył, że ten kraj nie jest tak bardzo chory

M.