poniedziałek, maja 11, 2009

Powrót na łono natury

Dziwne to uczucie, siedzieć takiemu samemu w buszu (wiem, lubię wyolbrzymiać, ale tu jest prawie jak w buszu:P). I choć oczywiście jestem największym na świecie twardzielem :))), to wieczorami lekki strach mnie ogarnia, jak jakieś badziewia stukaja mi do okien (zazwyczaj pieprzone wróble...), albo jak coś dobiera się do moich śmieci (pewnie ten lisek chytrusek, co tak lubił nas sobie oglądać; ewentualnie Reksio lub Mruczek :P).

Dziś podobna akcja – grzmiało przez pół dnia, aż tu nagle o 15 30 jak lunęło, to nawet nie wiedziałem, co mam z dworu zbierać. Udało się najważniejsze sprzęty, ale jak 3 min później zgasł w domu calusieńki prąd – to znowu zadałem sobie pytanie - i co teraz?? Wracać do Krakowa, czy czekać aż włączą...??? A co, jak włączą za 3 dni?? Mam siedzieć przy świecach i wstawać o świcie?? Jeszcze jakbym był z jakąś niewiastą – to podobno niegdysiejszą bolączką na takie zmartwienia było robienie dzieci :) Tylko ani kobiety nie ma, ani dzieci za cholerę nie są mi na razie potrzebne :P

Rozumiem, że moje włości to taki powrót na łono natury, ale chyba na taki całkowity powrót to jeszcze nie jestem do końca gotowy...

m.

0 komentarze: