poniedziałek, października 01, 2007

Kraina bajek...

Na takiej wycieczce już dawno nie byłem. Oczywiście wiecie, że sztuka i ja to światy równoległe. Jedyne, co może na mnie wywrzeć wrażenie, to muzyka i architektura. Tym razem uległem czarowi świata zamków Doliny Loary.

Wycieczkę zawdzięczam Witkowi i koledze, który pożyczył samochód. Jakby na to nie patrzeć – 620 km w dwa dni nawet na hulajnodze ciężko byłoby zrobić :D

Zaczęliśmy od Miasta Dziewicy – czyli Orleanu. Mówiąc szczerze – to taka pipidówa trochę :P Anyway, dziewicę widzieliśmy...


... jakąś niewielką fontannę obfotografowaliśmy...


... katedrę widzieliśmy…


…więc można było ruszać w dalszą drogę.

Kolejnym celem był zamek w Chambord. Największy ze wszystkich zamków regionu...



... otoczony fosą oraz lasami...


... naprawdę zrobił niesamowite wrażenie...



Po Chambord był Cheverny. Ten chyba podobał mi się najmniej ze wszystkich odwiedzonych – no ale też miał swój urok. Dzień zakończyliśmy w Blois, które dzięki hotelowi Etap, przedstawieniu Son et Lumiere, wypitemu szampanowi i winu było naprawdę zasłużonym i wdzięcznym uwieńczeniem jakże długiej soboty.




Niedziela to pobudka wczesnym rankiem, pakujemy się – i do Amboise. Jak się później okazało – miejsca, w którym w niedzielę obiady serwują również po 15 :) Anyway – z daleka może i zamek nie wyglądał na jakieś arcydzieło. Jak się jednak okazało – to tylko pozory. Zresztą – spójrzcie. Idealnie przystrzyżona trawa...


... kule z żywopłotu i olbrzymie cedry...


... dolina Loary...


... jak w bajce.





Nie wiem jak Wam – ale mi to miejsce przypomina disneyowski zamek pięknej królewny... Co prawda królewny nie widzieliśmy – ale zamek naprawdę na długo pozostanie w pamięci.

Dalej – i dojeżdżamy do Chenonceau. Zamek zbudowany w poprzek rzeki...



... z pięknymi ogrodami...





i pokazowymi piwnicami z winem.




I tutaj pojawił się problem – bo byliśmy naprawdę głodni. Niby jasne, że w miejscowościach turystycznych w niedziele knajpy otwarte będą przez cały dzień. A tu zonk – o 15 wszystko powyzamykane. Tzn. otwarte - ale już nic nie serwują... Na szczęście w Amboise – poza bajecznym zamkiem i cudnymi samochodami...


... dawali jeść przez cały dzień.

W trakcie drogi powrotnej dość spontanicznie zawitaliśmy na chwilę do Vendome, gdzie odwiedziliśmy katedrę...


... i spotkaliśmy francuską orkiestrę grającą piosenki z polskiego wesela...

Podsumowując – wydałem mnóstwo pieniędzy, przeszedłem ze 20 km po zamkach i parkach różnej maści – ale naprawdę było warto.

Z ciekawostek:

Choćbym nie wiem jak chciał („z chętnością”) – robiąc zdjęcie z jadącego 60km/h samochodu nie zrobiłbym zdjęcia z latarnią pośrodku. A tu się udało „z muszenia”...


Na zamkach, poza wspaniałymi parkami, wielkimi królewskimi łożami z baldachimami lub bez oraz olbrzymimi porożami upolowanych jeleni widzieliśmy też przerażające elementy architektury i wystroju. Tu na przykład – zresztą, sami zgadnijcie...


To jest wylewka z rynny – jakby ktoś nie wiedział... :P


Czarnuch :P

Uczestnicy wycieczki: Kasia, Witek i ja :)


W Amboise

W Chambord
M.

0 komentarze: