piątek, maja 04, 2007

Życie jest pełne paradoksów...

No więc, od którego najlepiej będzie zacząć?? Może od klasyka – czyli Love & Marriage. Nie, nie chodzi tu o żadne więzy uświęcone, ale od Ala Bandy’ego (a w zasadzie chyba Ala Bundy’ego – ale mniejsza o to :P). Wszystko OK – ale żeby w środku miasta FERFI CIPOK ??!!??!!


Paradoks numer dwa. Co, jak co – ale po kursie 64,00 chodzić może tylko waluta kraju, którego flaga jest czerwono – biała... No bo przecież nie waluta polska...


Paradoks numer trzy. Na skutek złej dykcji wywołanej zbyt dużą ilością wina, Sean w prośbie „Take a photo of us” zrozumiał „Take a photo of ass”... I wyszło tak, jak wyszło...


Paradoks numer cztery. Rozumiem, że zejście do parteru jest przyjemne – ale, za przeproszeniem, „czy was wszystkich po****ło?!?!”




Że o paradoksie pięć nie wspomnę. Ten pan chyba powinien pamiętać, że gdy obraca kobietę do góry nogami i trzyma ją w powietrzu, to zdecydowanie przyjemniej, gdy ta kobieta jest z przodu, a nie z tyłu... Ale widać – pomroczność jasna...

0 komentarze: