W sobote rano, w jednym z pokoi, w trakcie cosobotniej inspekcji, udało nam się sfotografować taki oto arsenał...
W zasadzie cały dzień minął na przygotowaniach do Wigilii w PANie. Pracowali wszyscy – no, powiedzmy, prawie wszyscy. Niektórzy gotowali...
... inni służyli jako służby outsourcingowe wykonując czarną robotę...
... a inni jeszcze w ogóle nic nie robili – udając że przygotowują... :P
W ogóle, niektóre stroje wprawiały wszystkich w bardzo świąteczną atmosferą (see da teeshirt!!!)...
W ogóle, w ciągu ostatniej godziny robota naprawdę zaczęła palić się w rękach...
... a niektórym sprawiała też niekłamaną przyjemność.
Zresztą – rezultaty też przeszły najśmielsze oczekiwania największych optymistów :)
W ogóle, cały event był niezły – i nawet kolędy leciały. Co prawda, albo takie z wrzuty.pl (profanacja do potęgi entej), albo takie śpiewane przez BSB (dla niewiedzących – tak tak – BackStreet Boys – tutaj no comment) – ale były.
A na sam koniec ujawniła się piękna cecha charakteru naszych PANowskich kobiet (ponoć w genach to mają...), co wywołało normalne zachowanie mężczyzn. Osohozi?? Panie w tle, Panowie na pierwszym planie...
A na sam koniec niektórym to w ogóle zebrało się na jakieś strasznie poważne rozmowy...
m.
sobota, grudnia 08, 2007
piątek, grudnia 07, 2007
Piątek, czyli Luwr troszkę inaczej.
W piątek nie było aż tak deszczowo, toteż i Tuilieries wyglądały bardzo miło.
Oczywiście, jak już Tuilieries, to od razu Pont des Arts.
Po obiedzie Panteon...
... a na sam koniec wąskie uliczki i strusie w centrum Paryża (?!?!?!?).
Na sam koniec wycieczka do Luwru, gdzie oczywiście obowiązkowo Wenus...
... no a potem, Luwr w dziwnych pozycjach...
Jesteśmy nienormalni, tak, obaj dobrze to wiemy :P
m.
Oczywiście, jak już Tuilieries, to od razu Pont des Arts.
Po obiedzie Panteon...
... a na sam koniec wąskie uliczki i strusie w centrum Paryża (?!?!?!?).
Na sam koniec wycieczka do Luwru, gdzie oczywiście obowiązkowo Wenus...
... no a potem, Luwr w dziwnych pozycjach...
Jesteśmy nienormalni, tak, obaj dobrze to wiemy :P
m.
czwartek, grudnia 06, 2007
Dzień trzeci/ Mikołaj
W czwartek troszkę się rozpadało. A ponoć Mikołaj bywa łaskawy... Na szczęście, były takie schrony, jak Centre Pompidou, skąd północny Paryż nawet w deszcze prezentował się atrakcyjnie.
Wieczorem przebieżka po mieście (a w lafąfą Tshirty ze znaczkiem krokodyla kosztują 150 eur) i spacerek w kierunku punktu widokowego na Trocadero...
Potem pod wieżę...
... gdzie Bordeaux, rocznik bieżący („wciąż”) smakował jak najlepsze wino na świecie, a my z okazji Mikołaja „waliliśmy z koranu” i stawaliśmy się fotoamatorami.
Tam też erha „pozdrawiał znajomych. Na naszej klasie ma najwięcej”. Przy okazji, pobijał rekordy grubości warstwy ubrań, tudzież chciał sobie uczynić z Champs de Mars paryski wybieg mody...
A tego wieczoru na Polach Marsowych było jasno jak w dzień.
m.
Wieczorem przebieżka po mieście (a w lafąfą Tshirty ze znaczkiem krokodyla kosztują 150 eur) i spacerek w kierunku punktu widokowego na Trocadero...
Potem pod wieżę...
... gdzie Bordeaux, rocznik bieżący („wciąż”) smakował jak najlepsze wino na świecie, a my z okazji Mikołaja „waliliśmy z koranu” i stawaliśmy się fotoamatorami.
Tam też erha „pozdrawiał znajomych. Na naszej klasie ma najwięcej”. Przy okazji, pobijał rekordy grubości warstwy ubrań, tudzież chciał sobie uczynić z Champs de Mars paryski wybieg mody...
A tego wieczoru na Polach Marsowych było jasno jak w dzień.
m.
wtorek, grudnia 04, 2007
Rhx a Paris - dzień pierwszy/Wtorek
Przyjechał do Paryża jeden ze współautorów słynnej „Ody do Dupy”.
I co? Ano, było cięzko – chyba nawet bardzo ciężko.
W pierwszy dzień udało się wyhaczyć wieżę...
... ogólnie rzut na Paris by night...
… I jazda pociągiem, żeby
... zdobyć w Auchan bagietkę...
i udać się na Repas De Dieux („Posiłek Bogów”).
Potem chwila kultury, czyli gazeta o Sarko...
Jeszcze parę fotek na La Defense,
następnie Sacre Coeur...
I tak – przez cały pobyt „nosiliśmy się na rękach”.
m.
I co? Ano, było cięzko – chyba nawet bardzo ciężko.
W pierwszy dzień udało się wyhaczyć wieżę...
... ogólnie rzut na Paris by night...
… I jazda pociągiem, żeby
... zdobyć w Auchan bagietkę...
i udać się na Repas De Dieux („Posiłek Bogów”).
Potem chwila kultury, czyli gazeta o Sarko...
Jeszcze parę fotek na La Defense,
następnie Sacre Coeur...
I tak – przez cały pobyt „nosiliśmy się na rękach”.
m.
Subskrybuj:
Posty (Atom)