Tak więc, w pierwszy wieczór gadaliśmy
w drugi wieczór gadaliśmy (choć mniej)
w trzeci wieczór gadaliśmy (podobnie jak w drugi dzień)
a w czwarty piliśmy piwo :)
...i tak to sobie zleciało :P
Poza tymi wyczerpującymi czynnościami trudniliśmy się też zawodem o wdzięcznej nazwie „kiper hamburgerów”
Poza tym zwiedziliśmy od środka, z dołu i z boku centrum europejskiego krachu finansowego (czyli Canary Wharf – tzw. moje wymarzone miejsce pracy... :P)
Zwiedziliśmy też wspólnie Farnbra (między innymi w sklepie i Macu:P)
...a w ostatni dzień sam zwiedzałem Londyn... Porobiliśmy też mnóstwo fotek typu Robert Biedroń i inne Jole Rutowicz (które zachowam na dysku komputera w postaci zaszyfrowanej :P)– i tyle z tego. :)
To tyle kronikarsko, o własnych przeżyciach i spostrzeżeniach w notce kolejnej...
m.