piątek, sierpnia 22, 2008

Muscador vol.2, czy Prząx ponownie na paryskim bruku

Dziś bez żadnych fajerwerków – tylko i wyłącznie krótka informacja, że jeden z członków ekipy CzernyTeam z Lamande – reprezentant zespołu 308 - znowu powrócił na paryski bruk. Oczywiście pierwszy raz do labu zaspał i dotarł dwie godziny po czasie, ale i tak ma to szczęście, że do 13 września będzie konsumować wiecznie żywego Muscadora, wspinać się na Parnas i ogólnie prowadzić żywot wesoły. Czekamy na Muscadora!

m.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

muscador, j'adore!
wstrzasne za was paryzem!

przax

Anonimowy pisze...

Ohhh, Adam (z przodu 'assez', z tyłu 'pas mal' - pamiętaj jakby Cię jakaś panienka na Bd.de Clichy pytała...) - wstrząśnij Paryżem i prześlij jakieś fotki koniecznie. I Muscdory 2 na grilla Jelonkowego koniecznie! Jako aperitif.
Z.
P.S. Avez-vous une carte de Simple?

MJPS pisze...

A w ogóle, moi drodzy, to chcę Wam powiedzieć, że Muscadory w Polsce też są. Np. w najlepszym supermarkecie w Polsce - Alma - za 19 zeta!! co prawda nie ma najlepszego, czyli barbie-różowego - ale biały jak najbardziej jest!!! Anyway - Prząx ma nas zaopatrzyć i tyle!!!

Anonimowy pisze...

:) A najlepsze jest to, że ja znów byłam w październiku w simplu na clichu i znów nie było czerwonego M... Ale za to zakupilam winiacza dla Paulika i mnie wedle jej życzenia "co byśmy wypiły u mnie na osiedlu tak jak na Sacre" :D

Ale za to gdy innego dnia, jadąc na zamki, robiliśmy ze znajomymi zakupy obok Cite Univ. u Araba, Asia - koleżanka Paulika, którą spotkałam w samolocie do Paris(!) zauważyła czerwonego Muscadora! Więc oczywiście go nabyłam zadowolona, że Marcin się ucieszy :)
Ale, ale, po powrocie postawiłam go na biurku w pokoju (mieszkałam u mojej przyjaciółki, która mieszka teraz u tej samej pani co ja kiedyś). A gdy parę dni później w pośpiechu wybiegałyśmy z domu, żeby uczcić pod Wieżą jej ur. ona zgarnęła z biurka pierwszego lepszego szampana (a obok Muscadora był jeszcze inny) i ruszyłyśmy...
Dopiero na miejscu okazało się, że to M.! :) Oczywiście bardzo jej smakował:) A ja tuż przed odlotem biegłam tym razem do Monoprixa, by odkupić Marcinowy prezent:)

Ot, taki mały czerwony...Muscador, a tyle z nim przygód! :)
G.