poniedziałek, lipca 28, 2008

Fajne masz cycki, czyli Gosia i Paulina ze spamu (enlarge your penis)

[foty doleciały]

Chyba bez sensu pisać, ze był to kolejny zjazd naszej klasy z Lamande (Czerny Team) - bo takie zjazdy to sie odbywają co 5 lat max - a u nas wychodzi co 3 tygodnie :-P co najwyżej skład się rozszerza, bo zaczęliśmy w lutym w iście spartańskich warunkach na krakowskich szantach w składzie Gosia, Paulina i ja, rozrastaliśmy się o Krzysia last time in Buczkowice (plus pauliszonowa Julija, która bardzo dobrze się do nas dopasowała), żeby tym razem dołączyli do nas Zuza, Adam i Wojtek.


no wiec, wyjazd do Krzysia do Kartuz, nad morze, na weekend i w ogóle... I tyle słowem wstępu.

Ja osobiście zacząłem przygodę juz w czwartek o 17, gdy skierowałem sie w kierunku Łodzi. W Łodzi spotkanie z A., która jak zwykle upiła młodszego od siebie :-P (btw, ciekawe, czy jeszcze czyta bloga... :-).

W międzyczasie niezła akcja w pociągu do Łodzi. Otóż, jechałem w przedziale z dwoma ciałami pedagogicznymi, które to zrobiły sobie ze mnie obiekt żartów. Najpierw, po prośbie ze strony PKP o wypełnienie ankiety nt. jazdy pociągiem i moim skromnym pytaniu "czym mam pisać" usłyszałem, ze student rozpoczął weekend, to i piórnik w domu został... A to zazwyczaj ja jestem złośliwy :-P Nie minęła godzina, a przy próbie okazania mojej sympatii i chęci poczęstowania jednej z Pań gumą do żucia ("chce Panie może gumę?") usłyszałem odpowiedź "dziękuję, rano brałam pigułki"... Ewidentnie byłem molestowany (a nawet nie zdjęcie sobie sprawy, jak mi z tym dobrze było :-P).

Kolejnym etapem była wizyta w Helu na Helu u Iwisia (welcome to Hel). Zostałem przepłynięty motorówką (choć biorąc pod uwagę prędkość i czas w ślizgu powinienem raczej powiedzieć, że zostałem nią prawie :-P), poopalałem się (i był ze mnie taki piękny różowy prosiaczek...), wypiłem piwko (oczywiście niejedno), zjadłem stek z rekina i wędzoną rybę maślaną (czyi tradycyjne rybki z polskiego wybrzeża Bałtyku) i tramwajem wodnym (tram bay, czyli tramwaj zatokowy :-P) popłynąłem nach Danzig. No i 28h zleciało.

Dla pełni obrazu wyjazdu part I dodam, że w drodze z Łodzi do Sopotu (gdzie pocałowałem klamkę tramwaju wodnego i przeszedłem się wzdłuż deptaku koło Krzywego Domku) spotkałem ekipę jadącą na przysięgę do Torunia. Piwko wypiliśmy, pogadaliśmy i ja zasnąłem, a oni zniknęli (mam nadzieję, że wysiedli w tym swoim Toruniu)...

No więc dojechaliśmy do gdańska, zaprezentowałem wszystkim swoją osobę towarzyszącą, odwirtualniłem (urealniłem) Wojtka i zebraliśmy się w nocną podróż do Kartuz. Za kierownicą naszego Eurofoods'owego wehikułu…


…przez cały czas dzielnie walczył Krzysio…


…za co wielkie yo - bo przecież chłopak musiał na trzeźwo przez sporą ilość czasu z nami wytrzymywać :-P






No ale dojechaliśmy w końcu do 120% KArtuz I zasiedliśmy w kuchni.


I tak się zaczęło rozdawanie prezentów – z czego najcenniejszy – oryginalna koszulka reprezentacji czernyteam’u






pierwszy wieczór to oczywiście czas kontemplacji (tudzież kontemplowania lub kontemplucia - jak kto woli :-P)…


… śpiewów bardziej lub mniej chóralnych i takie tam różne dziwne rzeczy :-P



no i jedna z sytuacji, która odcisnęła największe piętno na całym wyjeździe. Czas - ok. 4 30 nad ranem w sobotę. Miejsce: sypialnia rodziców Krzysia. Osoby uczestniczące: Krzyś, Paulina, Adam i ja. Okoliczności: wszyscy po trudach długiej podróży, lekko zachrypnięci śpiewami i ogólnie weseli lub jeszcze bardziej przymroczeni.



Raczej zbieramy się spać.


Akcja właściwa: Paulina, kontemplując reprezentacyjną koszulkę Krzysia, obejmuje go i się przytula.



I to było zbyt wiele dla biednego Krzysia, który działając pod wpływem impulsu niesiony prawdopodobnie potrzebą komplementowania Pauliny, a z drugiej strony alkoholowym przypływem szczerości wypalił "Paulina, ale Ty masz fajne cycki". Ma gość cojones :-D

Kartuzy day2 to ciężka pobudka…


…obowiązkowe śniadanie na dworze (swoją drogą, tak się teraz zastanawiam, jak długo przetrwa ta świecka tradycja)…


…i :)


Oczywiście nieodłączna wycieczka po Kartuzach oraz na festynie.









Do mnie przykleila sie Gosia :P


a do Pauliny wiatraczek i Pan Pszczelarz :P


z innych cudów przyrody - w Kartuzach swiadczą usługi kosmeryczne... :)


Poza tym byliśmy w dość ukrytej knajpce, gdzie pani zrobiła mi takiego loda, że zaczęło kapać po ok. 5 sekundach... :-D


potem kajaczki i różne takie tam, czyli opalanie się, ochlapywanie się









oraz moczenie w wodzie,








a nawet zdobywanie praktyki jako holownik


oraz pchacz


(bo akurat w zakresie pchania kajaka funkcja pchacza była dla mnie zupełnie nowym przeżyciem).

Oczywiście obowiązkowo seria zdjęć na molo vel wybiegu


oraz w okolicach :)






Potem obowiązkowo grill




…impreza z rodziną Krzysia…


…no i ostra jazda bez trzymanki w Image, czyli Kartuzy najtlajf. W klubie była obowiązkowa umbrella z dedykacją od Gosi i Pauliny ze spamu (z PANu oczywiście, natomiast didżej wyraźnie ogłuchł, więc pewnie skojarzyło mu się z ofertami wzmocnienia męskości...) i wynoszenie Pauliny z klubu nogami do przodu :-D

i tak to zleciało... Niedziela to zasadniczo walka z własnymi słabościami, czyli zebranie się, spakowanie i dotarcie do auta... Potem plaża włącznie z zażyciem kąpieli no i ostatnie chwile relaksu. A potem sobie pojechałem, więc o reszcie niech piszą inni (btw, bardzo chętnie opublikuję kontrrelacje, a nawet zrobię macierz, żeby je porównać :-D).

Przeboje muzyczne to przede wszystkim powrót do lat chyba 80-tych - franek kimono i rzecz o zawłaszczaniu w motoryzacji... :-P



poza tym na uwagę zasługuje z pewnością "jak anioła głos" (i cytat z niego "w pustej szklance pomarańcze to dobytek mój" LOL), Biały Miś i parę kawałków w gitarowym wykonaniu chłopaków z Czerny Team z numerami 308 na koszulkach :-P

oczywiście wielkie yo dla Krzysia i jego familii (takie zbiorowe, bo dziękowanie każdemu oznaczałoby ni mniej ni więcej jak 2 dni i kilogram tabaki - toż przecież połowa Kartuz to rodzina Krzysia :-P). No i wstępna data kolejnej imprezy to ostatni weekend września - tym razem hostem będzie Zuza, czyli nasza Sztuka :-P

m.

Ps: w ramach peesa dodam też, że ostatni raz w polskim morzu kąpałem się jeszcze w liceum. A okazuje się, że podróż nad morze z królewskiego Krakowa wcale nie musi być taka droga i dramatyczna. Otóż, rozwiązanie to pociąg IC. Gdy na dworze było 40 stopni (a przynajmniej tak twierdził pociągowy termometr), ja siedziałem sobie wygodnie w klimatyzowanych 21 stopniach i czułem się, cytując klasyka Jamesa ch., jak członek establishmentu). Podłączyłem się do siedzeniowego kontaktu, odpaliłem ładowarkę i mojego kancelaryjnego naleśnika i napisałem całą powyższą relację. Fakt - znam milsze sposoby spędzenia 8h - niemniej nie prowadzą one do pluskania się wśród fal... I tyle :-) a poza tym, to kolejne postanowienie - od czasu do czasu będę sobie jeździł nad morze. A co!

17 komentarze:

Krzysztof Rek pisze...

Zadziwia mnie wybiorczosc w szczegolowym opisywaniu wydarzen... Tak wiec rowniez dziekuje wszystkim, a co do dalszego ciagu wydarzen, dodalbym jeszcze maraton z Paulina na pociag (oczywiscie swiezo po zjedzeniu obiadu, rowniez sprintem), wpychanie Gosi i Adama do slonecznego pociagu, kawe i szarlotke od Zuzy, na ktora sie zalapalem po odjezdzie reszty ekipy, zeby nie zapomniec o szybkim zmyciu sie Wojtka, gdy tylko zobaczyl kolezanke;)
Kaszub z Czerny Team

m. pisze...

Wiesz, wybiórczość wynika raczej z faktu, że wszystkiego i tak nie ogarnę - a inna sprawa, że ja tam mam sklerozę i przypominam sobie dopiero oglądając zdjęcia :)

co do reszty dnia - po moim wyjeździe - zapraszam do relacji :)

Anonimowy pisze...

no i czajenie sie z podpierdzielonym kuflem piwa przed dworcowymi polucjantami:D

Czerny Team - bylo gryfnie.. Thx!

No i ja tez planuje czesciej wypadac nad morze...

Paoloigna

m. pisze...

czyli będziemy razem jeździć :D

Anonimowy pisze...

Ja bym jeszcze dodała moje i Krzysia pokerowe miny, gdy ujrzeliśmy stan zapchania pociągu Słoneczny, do którego za chwilę wsiąść mieli nasi amigos...
Paulino i Marcinie - zachęcam Was gorąco do częstszych wyjazdów, ale naprawdę nad MORZE.
A Marcinowi doślę w celu wrzuty do bloga filmik jak Krzyś w nowej 'maillot de plombier' pręży muskuły w czasie rzeczywistym, bo zdjęcia nie oddają wiernie tego "napięcia".
Się widzimy pod koniec września na Jelonkach.
ZUZA

Unknown pisze...

Wkradła się pewna logiczna nieścisłość do zdjęć Eurofoods'owego wehikułu… Bo piszesz, że dojechaliśmy wieczorem do Gdańska, wsiedliśmy do wehikułu i Krzyś dzielnie dowiózł nas do Kartuz - ale ze zdjęć wynika, że jechaliśmy z tego Gdańska dzień i noc, noc i dzień... :DD
A co do relacji późniejszych, to cóż Adam i ja odpoczywaliśmy na podłodze w pozycji mocno skulonej, muskani delikatnymi promieniami słońca przez wcale nie nagrzane szyby ;)) Ale, dzielny harcerz Adam dał radę, a ja też starałam mu się dorównać wytrzymałością ;)
Ja również chcę częściej jeździć nad nasze morze, bo także ostatnio byłam w liceum... A skoro pociąg wawa-gdańsk jest tańszy niż do łodzi i do tego jeszcze słoneczny ;) to jestem cała za! :)
Dzięki Wam wszystkim, a zwłaszcza Krzysiowi i rodzince za gościnę i muzyczne rozrywki! (Patrz: na misia z AA...) :)

m. pisze...

wszyscy jesteście lenie - ja myślałem, że przynajmniej jednej osobie będzie się chciało zrobić taki wpis od początku do końca - a Wy wszyscy na łatwiznę poszliści i w komentarzach piszecie... :P A fe :P

PS: chyba gdzieś posiałem swój polar :)

Anonimowy pisze...

MJ, sie mnie wydaje, ze nie tylko polara zes zgubil. Gdy wyciagalach walizkie z eurofoodsa, to ujrzalam tez Twa zmeczona koszule i tak sie zastanowilam troche, czy Ty w ogole w czyms pojechales:)) Wszak luz panowal na Kaszubach spory...
Papucina

MJPS pisze...

hehh - wiem, jestem masakryczny z gubieniem różnych moich rzeczy. W ogóle, to nie mogę też znaleźć karty kredytowej - aczkolwiek przez weekend będę musiał poszukać trochę lepiej cały ten bajzel. No chyba że Krzyś ją w moim polarze znajdzie - co też jest dość możliwe :D

Anonimowy pisze...

Sklerotyku, ja Twojej karty w Twojej koszuli nie znalazłam (a szukałam dokładnie przed włożeniem do pralki:) więc, jeśliś ją miał wcześniej w tej "zmęczonej" koszulinie, to może teraz rybki z Bałtyku jej używają:) Może poproś Krzysia, żeby przejechał się na plażę i poszukał, czy przypadkiem morze nie wyrzuciło na brzeg oryginalnej muszelki ;)
Gosik

MJPS pisze...

nie, już prędzej myślę, że karta była w polarze. Napisałem do krzysia - zobaczymy, może znajdzie :) a jak nie, to poproszę o nową :D

Anonimowy pisze...

A kogo poprosisz o nową? ;) Krzysia? ;p
G.

MJPS pisze...

jesli Krzyś zajmuje się wydawaniem nowych kart kredytowych VISA z logiem citibanku, to czemu nie :)

Anonimowy pisze...

Nazwijmy rzeczy po imieniu - Krzys jest w posiadaniu karty Marcina, jeno sie nie przyzna, bo se pozyczyl na jakis czas:)
P.

Anonimowy pisze...

Co ja czytam;)? Szybkie zmycie się Wojtka?:) Gdy podjeżdża kobieta, która w bagazniku ma gwoździarki, zszywacze, wiertarki i tony innego ostrego sprzętu to się nie dyskutuje;D Dzięki dla wszystkich za odjechany wyjazd i wypad na plażę nad "niby" morzem w Gdańsku;D
w.s.

Unknown pisze...

To się działo nie ma co .........................:-)See ya na Jelonkach

MJPS pisze...

Wojtek - ja tam sytuacji nie widziałem - ale skoro uciekłeś, to uciekłeś. A co do Witka - oj działo się, działo - żałuj, że Cię nie było :P