Czas już najwyższy na relację z Musee d’Orsay (czyli zgodnie z sugestią Microsoft Worda – Muzeum Dorszy :P).
Ok., może i jest to jedno z najsłynniejszych europejskich/światowych muzeów – ale architekturą przypomina skrzyżowanie Dworca PKP we Wrocławiu i Dworca Głównego w Budapeszcie :P
Wielka hala, po bokach rzeźby i obrazy – ale skojarzenie z PKP wybitne... Co by zresztą nie mówić – nawet zegar był taki wybitnie dworcowy...
Pierwsze spostrzeżenie – czyli porównanie wrażeń z Luwru. Przede wszystkim – wszystkie postacie kobiece były przedstawione zdecydowanie bardziej realistyczne i zdecydowanie bardziej kobiece...
W trakcie zwiedzania spotkaliśmy też Misia i Misię... :P
... a potem Misia i Misia (czyli braci bliźniaków w pozytywnym tego słowa znaczenia :) )
Poza cudami natury, nie sposób było przejść obojętnie obok obrazów Pana bez Ucha...
... Moneta...
... sierotki Marysi i 5 aniołków...
... czy też pozującej modelki...
Uwieńczeniem wycieczki była wizyta na tarasie, skąd rozpościerała się panorama północnego Paryża ze zwieńczeniem w postaci Montmartre i Basilique Sacre Coeur.
I na sam koniec – stereotypy... Wszyscy wiedzą, że Francuzi (a szczególnie Paryżanie), to bardzo dumny naród. Jak widać – mnie to się również udzieliło :)
M.
sobota, października 13, 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz