poniedziałek, września 22, 2008

Uśmiech podstawą zdrowego życia

Krótko mówiąc – świat się do góry nogami przewrócił.

Przykład pierwszy - kwestie istotne podkreślone :) Złapali byłego prezesa PZU, który w celu obrony przed zarzutami karnymi (nie chciał iść do pierdla) powiedział, że używał tabletek z morfiną. Substancja, którą w Polsce można kupić tylko na receptę i tylko pod absolutnie ścisłą kontrolą. Jako, że ów człowiek nie był w stanie udowodnić, że nabył morfinowe tabletki, postawiono mu zarzut nielegalnego posiadania substancji zakazanych :) i jakie było tłumaczenie prezesa PZU w tej sytuacji?? Cytat z onetu:


Były szef PZU tłumaczy Radiu Zet, że chodzi o lekarstwo przeciwbólowe MST kupione w aptece. Powołuje się na opinię biegłych z 19 sierpnia 2008 roku, w której stwierdzono, że ze względu na stan zdrowia miał prawo posiadać taki lek. Odziedziczył go po ciężko chorej matce.


Komentarz – gdyby ktoś dalej miał wątpliwości. Po pierwsze - kupić – to nie znaczy odziedziczyć. A jak odziedziczył coś, czego nie powinien mieć – to powinien to oddać właściwym służbom. I ewentualnie kupić nowe.

Po drugie – biegli to byli chyba uczeni w prawie. Rolą biegłego nie jest ocena stanu prawnego (czy mógł coś takiego posiadać), tylko czy w jego stanie zdrowia takie leki były mu pomocne. A jeśli były – to prawo posiadania takich leków ewentualnie oceni sąd. A nie biegły. Chyba, że uczony w prawie. Ot, jurysta :P

Drugi przykład. Pozwolę sobie najpierw zacytować:


Z najwyższym niepokojem przyjęłam wstępne informacje o wynikach ministerialnego egzaminu konkursowego na aplikacje prawnicze.

W niektórych regionach (izbach) liczba osób, które zdały egzamin na aplikację adwokacką, nie przekroczyła kilku procent. W skali całego kraju, jak się szacuje, liczba kandydatów, którzy nie zdali egzaminu na aplikację adwokacką może sięgnąć nawet 85%.

Większość zdających ocenia test, ułożony przez Ministerstwo Sprawiedliwości, jako bardzo trudny, nadmiernie szczegółowy i wymagający zbyt obszernej wiedzy.
Powstaje wrażenie, że politycy i urzędnicy państwowi nie poradzili sobie z zadaniem, które sami na siebie przyjęli, zmieniając zasady egzaminu z samorządowego na ministerialny.

Naczelna Rada Adwokacka z należną uwagą przeanalizuje wyniki egzaminu wstępnego. Samorząd adwokacki będzie także oczekiwać, że Minister Sprawiedliwości niezwłocznie odniesie się do zarzutów, dotyczących skali trudności i zakresu tematycznego egzaminu.

Wyrażany niepokój i wątpliwości co do przeprowadzonych egzaminów wstępnych na aplikacje potwierdzają jednocześnie postulaty zgłaszane przez samorządy prawnicze, aby politycy wprowadzali w Polsce reformy rozważniej, konsultując je i korzystając z doświadczeń samorządów zawodowych.

Przekonanie niektórych polityków o swojej nieomylności i niechęć do wsłuchiwania się w opinie tych, których zmiany bezpośrednio dotyczą, powoduje właśnie takie sytuacje, jak trudne do zaakceptowania wyniki państwowego egzaminu na aplikacje.


Kto to napisał? Ano ten, kto wcześniej uwalał na egzaminach wszystkich tych, którzy nie mieli zawodu adwokata wpisanego w geny (czytaj – nie odziedziczyli genów adwokackich po rodzinie). Zupełnie coś, jak prof. Woś z KPA – najpierw 5 lat temu stanął w obronie studentów, których Katedra Prawa Cywilnego uwalała na przesłankach wygaśnięcia subintabulatu (oczywiście jako pytaniu ratującym) – a teraz sam prowadzi egzaminy z 10% zdawalnością.

Wszystkim gratuluję poczucia humoru!

m.

0 komentarze: