sobota, kwietnia 26, 2008

"Ale chyba już trochę zaczynam pier***lić", czyli od kiedy małżeństwo staje się spółką cywilną…

Dnia wczorajszego (a w zasadzie wczorajszego wieczoru i nocy, bo wszystko trwało do 4 30 rano) odbyła się mała imprezka :) Można ją nazwać mini parapetówką – można spotkaniem integracyjnym. Generalnie – na co dzień koledzy i koleżanki z pracy – a wieczorem …. No właśnie. A więc wieczorem tańce, hulanki, swawola, nocne Polaków rozmowy i inne podobne zdarzenia.

Z długich opowieści dowiedzieliśmy się dlaczego imiona słowiańskie mogą skrzywdzić dziecko (choć mi np. imię Wszetrop bardzo się podoba :)), jak to jest wyrywać laski sposobem „na Mateusza” (piłka, na trawę i niech się zmęczą :P), poznaliśmy idealny automarketing, czyli dlaczego mężatki są atrakcyjniejsze od kobiet niezamężnych. Uzyskałem też dość istotną wiedzę nt. okresu, po jakim małżeństwo przestaje być uświęconym związkiem dwojga ludzi a zaczyna wchodzić w etap spółki cywilnej :) A co najciekawsze – co druga osoba w kancelarii gra na gitarze :) Poza tym – historia dość ciekawa z punktu widzenia argumentacji w sądzie, czyli „tak jest, bo Romek mi tak wczoraj powiedział…” :) Zdarzenie na pewno do powtórzenia – bo było naprawdę super.

Poza tym – dostałem rybę. Nie taką wędzoną, ani smażoną – ale zwyczajną pływającą rybę. Z uwagi na bardzo ciekawą historię o imionach słowiańskich stwierdziłem, że ryba musi się nazywać Wszetrop. Co prawda nie tropi wszy ani innych paskudztw (karmię ją ochotkami akwarystycznymi) – ale ponieważ wpłynęła do swojej kuli akurat przy okazji historii o imieniu – to jest Wszetrop. Inna sprawa - że behawiorystycznie zarówno cały gatunek, jak i mój Wszetrop jest bardzo podobny do swojego Pana :) A mianowicie - bardzo dobrze czuje się w towarzystwie samic - najlepiej dwóch. Ponoć takie życiowe trójkąty są bardzo wskazane :D

m.

0 komentarze: