
Czas w którym czasem nie dawałem rady – no i się załamywałem...


W końcu co można było robić, gdy nawet korkociągi pękały...

Gdy udało mi się odwiedzić Muzeum Erotyzmu z jego wielki dongami...

Autofellateur’ami – czyli swojsko zwane samoobciągaczami lub z muzyczna – Marylin Mansonami :P

Oraz babciami do orzechów...

To też czas wyjść na Sacre Coeur, choć było nie po drodze... :P

…wbijanie na kwadrat…
... a także czas, gdy w tę ostatnią niedzielę Paryż z Montmarttru zapłonął...




To także czas Krzysia – błogosławionego między niewiastami :P

...odjazdu Dajany...

... i niesamowitej Poli :)

A mi i tak zawsze jedno było w głowie...

A wszystko to – podobnie jak ludzie – nie powróca już...
I tyle wspomnień :)
m.
0 komentarze:
Prześlij komentarz