Jak obiecywałem, tak też i realizuję :) Tym razem porcja fotek zatytułowanych Luty w Paryżu. Czas, kiedy naprawdę chciałem już wracać, po czym znowu mi się odechciało, a potem znowu chciałem – ale już z innych powodów.
Czas w którym czasem nie dawałem rady – no i się załamywałem...
W końcu co można było robić, gdy nawet korkociągi pękały...
Gdy udało mi się odwiedzić Muzeum Erotyzmu z jego wielki dongami...
Autofellateur’ami – czyli swojsko zwane samoobciągaczami lub z muzyczna – Marylin Mansonami :P
Oraz babciami do orzechów...
To też czas wyjść na Sacre Coeur, choć było nie po drodze... :P
…wbijanie na kwadrat…
... a także czas, gdy w tę ostatnią niedzielę Paryż z Montmarttru zapłonął...
To także czas Krzysia – błogosławionego między niewiastami :P
...odjazdu Dajany...
... i niesamowitej Poli :)
A mi i tak zawsze jedno było w głowie...
A wszystko to – podobnie jak ludzie – nie powróca już...
I tyle wspomnień :)
m.
czwartek, marca 06, 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz