No więc jak już wróciłem z pracy w pełni trze... znaczy się – rześki jak zwykle :P – w domu niespodzianka – połowa ludzi obecnych śpi... Oczywiście chodzi o Berlinki... :P
(tu akurat z jednym Berlinem :P)
(a tu z drugim :P)
O 14!!! No więc zafundowałem im oczywiście pobudkę (uwielbiam budzić rozespane niewiasty – mają taki wyraz twarzy będący esencją pokrzywdzenia życiowego i olbrzymiej niesprawiedliwości, która je dopadła... :P). Oczywiście postanowiłem się zrehabilitować trochę robiąc jajecznicę – a w zamian zastałem nakryty stół...
(w porównaniu do jego nakrycia normalnie – mogę codziennie robić jajecznice :P)
Co więcej – nie dość, że było jedzenie – to jeszcze prezent od Coca-Coli :) Zresztą – porównajcie sami – Krzyś się na śniadanie spóźnił – i jaki miał wypas...
No ale – powolutku wszyscy szykowali się do imprezy.
Lacho... znaczy się – dziewczęta – malowały się i przebierały...
Najpierw w stroje półoficjalne – choć prawie herbowe :P
Zresztą – co ciekawe – niektórym się okolice brzucha i pośladków pomiętoliły – więc trzeba było dokonać stosownego termicznego liftingu :P
Od tej pory płynnie :P
udało się przejść w klimat imprezowy, gdzie niektórzy tańczyli na środku parkietu (a jakże! :P)...
...niektórzy woleli zaciszny kąt – i upust swoim tanecznym emocjom dawali pod toaletą....
...inni znowu – tu wnioskuję po minie – chyba cierpieli z powodu kolejki do toalety...
Znalazł się też nadworny lekarz – Dr. House :)
Zresztą – to dość ciekawe – ja oczywiście znowu mam kilka zdjęć otoczony wianuszkiem kobiet... :P
Tak tylko pozwolę sobie zauważyć – pomysł z przebraniem był naprawdę niezły :) (o tyle to ciekawe, że pomysł nie był mój :P)
Tańce, hulanki, swawole...
(o co chodzi z tym żelazkiem i deską???? :P)
(modern dance – czyli taniec z notebookiem:P)
I wspólne pozowanie do zdjęć (żeby były kwity na współtowarzyszy)
A czasem nawet spontanicznie uchwycone wyrazy twarzy przy pasjonującej rozmowie :)
Lub też zachwyt osobą rozmówcy...
Były nawet klęczenie u stóp...
...i pasowania długim błyszczącym czerwonym Dongiem ze szpiczastą końcówką na... no właśnie – na kogo??
Na imprezie pojawiły się różne teamy dwuosobowe – Doda i Radzio...
Palisander Erha z Dżejsonem
No i tak ad hoc :P
Byli też niespodziewani goście...
...którzy w prezencie przynieśli mi 6 fletów :P
A skoro tak – to nie mogło zabraknąć i wspólnej konsumpcji :)
(tutaj domagam się takowej :P)
Z biegiem czasu atmosfera stawała się coraz luźniejsza – a czyny niektórych coraz mniej kontrolowane...
(gratulujemy trzeźwości umysłu – choć pasowała – to nie jest zakrętka od żołądkowej)
Potem była 12
– i ekipa częściowo się podzieliła – niemniej i tak w obu zespołach królował Saveur de 2008...
Była też pizza – ale to jest temat do przemilczenia... Zresztą – tu widać oficjalną reklamację z wymalowanym na twarzy pytaniem „a co to ************* jest?”
Koniec imprezy widać już po twarzach...
a nawet po pozach...
i elementach ubioru...
I ja tam z nimi byłem, i (znowu) dużo z nimi wypiłem :) (ale nie miód – choć też bywało słodko :P; co do wina – nie wykluczam :))
środa, stycznia 14, 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarze:
ja tez nie wiem o co chodzi z ta deska i zelazkiem. Kuffa, a chyba powinnam...:)
PLN
przynajmniej tyle, że nie tylko ja się dobrze bawiłem :)
Dr House, powiadasz... :) To Ty oprócz prawa jedziesz też z medycyną? ;) No, no!
Jesteś od niego ciut niższy, ale poza tym, jak 2 krople wody! :)
Ja bym do tej deski nie przywiązywała takiej wagi, a tym bardziej żelazka ;) Zresztą to też był swego rodzaju nasz modern dance :)
'Tanczący z żelazkami'
PLN
Taaa, "Iron Dancing".
Prawie jak "Dirty Dancing" ;) A w polskiej wersji językowej byłoby pewnie: "Wirujące żelazko"...
Taaa, a Krzysio to "Tańczący z deskami" (oczywiście nie chodzi tu o żadną z Pań :P)
Prześlij komentarz